+4
LaVarsovienne 1 listopada 2016 02:15
"W moim życiu największymi dobroczyńcami okazały się podróże i sny." - Grek Zorba Nikos Kazantzakis

Hellado! Zatęskniliśmy za Tobą. Za Twym błękitem pięknie kontrastującym na tle bieli, za winem w szklaneczkach, za ciepłem okalających Cię mórz. Podobno ludzie dzielą się na miłośników Italii lub Grecji. Zdecydowanie to nie my, bo my dzielimy tę miłość sprawiedliwie. A teraz przyszedł czas na Ciebie Hellado!

Powrót do Grecji zamarzył nam się na lanzarotańskiej plaży. :arrow: iexcl-hola-islas-canarias,1506,97027 Wiedzieliśmy, że możemy sobie na to pozwolić, ale tym razem bez szaleństw, raczej budżetowo. W naszych marzeniach był tydzień na małej wyspie, skąd nie będziemy mogli się ruszyć i zbytnio kombinować, by zwiedzić wszystko, także to co dookoła niej. Chcieliśmy tydzień relaksu, bez bycia na walizkach i spania w 5 miejscach, co zazwyczaj praktykujemy na wyjazdach. Za namową znajomej pierwsze nasze myśli skierowane były wokół Skopelos. Wyspa znana z filmu Mamma Mia, a ostatnio rozpowszechniona dzięki ofercie biura Rainbow. Niestety im bardziej zgłębialiśmy temat, tym wizja tej wyspy się oddalała. Rainbow odstraszał, zarówno swoją ofertą, jak i dostępnością czarterów lub cenami za takowe. Kolejny minus to brak lotniska, trzeba by lądować na Skiathos, ceny Aegeana niezachęcające, a znając nas to oczywiste, że chcielibyśmy mieszkać na dwóch wyspach, a może i nawet trzech, wliczając do tego także pobliską Alonnisos. Być może fajnie, ale nie tym razem. Patrzymy na mapę i nagle mąż pyta: A to, co tu jest? To jest Skyros - mówię :D Naokoło niej żadnej wyspy, nie będzie kombinowania, by zwiedzić wszystko, co możliwe. Idealnie na nasz wymarzony chillout. Sprawdzamy ceny na Aegeanie. 130E RT dla naszej dwójki, nie jest źle, teraz trzeba znaleźć doloty do i z Aten i lecimy. 8-)
Skyros.JPG

Sklejenie lotów okazało się nie lada wyzwaniem, poranny lot na Skyros sugerował, że bez dodatkowej nocki na lądzie się nie obędzie. Marzyło mi się, by zahaczyć też o Ateny, tym samym dusza podróżnicza byłaby zaspokojona, nie tylko nicnierobienie, a chillout+city break. 8-) A mężowi zamarzyło się, by zabrać sprzęt wędkarski, tym samym potrzebowaliśmy 1 bagaż rejestrowany. W końcu zdecydowaliśmy się na wylot z Aegeanem i powrót LOTem. Ceny, no cóż, mało budżetowe, ale jak się weźmie pod uwagę, że organizowaliśmy wszystko na 1,5 miesiąca przed wyjazdem i jak się doda ceny noclegów wyszło nam 1500/os. za loty i 8 nocek. Dla nas OK, nawet bardzo OK.
No więc Hellado, zatęskniliśmy za Tobą, zatem lecimy!

DZIEŃ 1 - 6 września

Nasz dzień wylotu to 6 września, w Warszawie piękne słońce. Lecimy greckimi liniami. Na lotnisku Chopina niemiła niespodzianka. Nasz samolot nie przyleciał, przewidywany czas opóźnienia 1,5 godziny. :ugeek: Dla nas szok, w Ryanairze prawie niedopuszczalne. [emoji38] W ramach rekompensaty dostajemy 2 butelki wody mineralnej i 2 kanapki. Szkoda, że akurat chwilę po tym, jak postanowiłam wydać miliony na to, by zakupić wodę na lotnisku. Ale i tak dobrze, woda zawsze przyda się. :D
W końcu jest nasz airbus. Greckie wakacje czas start!
Greckie (2).jpg


Greckie (4).jpg

Co mi się spodobało w greckich liniach? Np. to że w trakcie lotu widać na monitorkach, gdzie się jest, podobają mi się też stewardessy w koczkach i nawet fajnych sukienkach. Posiłek mi się mniej podoba, nawet prawie w ogóle, ale wg info z forum trzeba w rezerwacji zaznaczyć koszerne i ponoć wtedy jest smaczniej, może next time. ;)
Greckie (10).jpg


Greckie (8).jpg

W Atenach lądujemy ok. 22:00. Na lotnisku czeka na nas człowiek z hoteliku, w którym zatrzymamy się na pierwszą nockę. Czekamy jeszcze z 10 minut na gościa z Edynburga i gościa z Frankfurtu. W trakcie oczekiwań mamy zabawę w odgadywaniu kto będzie z nami jechał. Siwy pan z kurtce przeciwdeszczowej – tak, bezbłędnie odgadujemy pana z Edynburga i z automatu dostaje od nas ksywkę Edynburg. :D Chwilę później dołącza do nas Frankfurt i możemy jechać do hoteliku. Na zewnątrz ciepło, ale niemiła niespodzianka…pada! :roll: Punkt dla Edynburga za kurtkę. Natomiast minus dla mnie. Gdy raz od wielkiego dzwonu postanowię wyprostować moją szopę loków...a tu deszcz w Grecji. [emoji38] No cóż, nie zrażając się owijam głowę chustą a’la muzułmanka, na szczęście hotelarz zaparkował blisko. :)

Jedziemy. Naszym celem jest oddalony ok. 10 minut jazdy od lotniska Peri’s Hotel. Miejsce położone trochę ponad kilometr od morza. W planach mieliśmy spacer do którejś z knajpek przy plaży. Niestety deszcz nie ustaje
Peri's.JPG

Po szybkim zameldowaniu pan z hotelu podwozi nas i jeszcze jednego dziadka do pobliskiej restauracji. Cóż za wybawienie, nie dość, że deszcz to jest ciemno, jesteśmy chyba na zadupiu, zero orientacji w terenie. Po drodze zabieramy jeszcze jednego dziadka. Wysiadamy z samochodu, knajpa zwie się To Aerikon, właścicielka wita nas serdecznie, jak dawno nie widzianych znajomych. :-) W środku już siedzi Edynburg, oczywiście doszedł tu na piechotę :D Dziadkowie z którymi jechaliśmy to jego koledzy.

Siadamy przy stoliku, cieszymy się winem w szklaneczkach, gyrosem, pitą i tzatzikami na talerzu. Nieważne, że Grecja przywitała nas deszczem, zaczęliśmy kolejne wakacje, mamy dobre nastroje. :)
Prezentacja1.jpg

Gdy opuszczamy knajpę odkrywamy, że nie pada. Idealnie na powrotny spacerek do hotelu, w końcu to tylko 300 metrów. Tymczasem syn właścicielki oferuje nam podwózkę, no cóż, nie odmawiamy. :D Właścicielka wręcza nam ciepłe ciasto dla hotelarza, pewnie w podzience, że przywiózł jej nas - klientów.

Dochodzi 1:00, ale my jeszcze przed snem relaksujemy się na balkonie przy małym Mythosku. Cykady cykają, przyjemnie ciepły wieczór, pachnie śródziemnomorsko. Mówimy o Grekach, że przywitali nas bardzo serdecznie. Gdzieś blisko jest morze, co jakiś czas nad głową latają samoloty. Taki krótki przystanek, bo my też z rana lecimy dalej.
Prezentacja2.jpg

„Morze, słodycz jesieni, wyspy skąpane w świetle, przezroczysty welon drobniutkiej mżawki, powlekający nieśmiertelną nagość Grecji. Myślałem, jak szczęśliwy jest człowiek, któremu przed śmiercią dane było żeglować po Morzu Egejskim. Wiele rozkoszy kryje w sobie ten świat – kobiety, owoce, idee. Ale pruć to morze w czas cichej jesieni, szepcząc imię każdej wyspy – to rozkosz, która zdolna jest przenieść serce człowieka wprost do raju. Nigdzie tak łagodnie i łatwo nie przechodzi się od rzeczywistości do marzenia. Zacierają się granice, a maszty najstarszych okrętów obrastają owocami, jak pędy winogron. Można powiedzieć, że tu w Grecji, cud rodzi się na zawołanie.” Grek Zorba Nikos Kazantzakis

DZIEŃ 2 – 7 września

Dzień zaczynamy od bezlitosnego dźwięku budzika. Jest 6:00, na zewnątrz jeszcze ciemno. Zbawienne napary w postaci kawy i herbaty pomału nas rozbudzają. Na śniadanie niestety nie zdążymy, bo wydawane jest od 8:00, a my o tej porze będziemy już siedzieć w samolocie. Trochę szkoda, że zawitaliśmy tu na tak krótko. Z chęcią poznałabym to miasteczko o mitologicznej nazwie Artemida. Może następnym razem.

O 6.30 schodzimy na dół, rozliczamy się, ponieważ hotelarz nie ma jak nam wydać, zamiast ustalonych 85e za noc z transferami, płacimy 80e. Czekamy jeszcze na pozostałych gości – babcię Greczynkę i parę Australijczyków, ci drudzy ponad 20 godzin w podróży, więc wybaczamy im małe spóźnienie.
Greckie (41).jpg

Na lotnisku zjawiamy się niecałą godzinę przed odlotem, byliśmy pewni, że powinno być ok, tymczasem tłumy, wszystkie loty greckimi liniami wrzucone do jednego worka – jedna duża kolejka do nadania bagażu. Nie ma opcji żebyśmy zdążyli. Na szczęście załatwiam z pracowniczką lotniska, żebyśmy stanęli w kolejce business. 8-) Szybkie nadanie bagażu, od teraz już powinno być no stress. I tak jest. W okolicach naszego gate'u tłumik ludzi, jak się okazuje wszyscy oczekujący na Kretę do Chanii, a tylko kilka osób tak jak my na Skyros.
Greckie (42).jpg

Autobus zawozi nas pod samolot, a tu kolejne zaskoczenie. Nasz Bombardier Dash 8 jest jakiś duży. Lecieliśmy już kiedyś Olympic Air z Karpathos na Rodos, wtedy ten samolot był o połowę mniejszy, już teraz wiem, że była to wersja Q100 dla 37 pasażerów, a podczas lotu na Skyros mamy przyjemność poznać Q400 dla aż 80 paxów. Przy naszej garstce ok. 10 ludzi wrażenie pustego samolotu smutne, zważywszy, że wszyscy siedzą z przodu, a my w 20. rzędzie.
Greckie (43).jpg

Olympic Air pozostawił również po sobie wspomnienie, że podczas lotu dostaniemy nadziewany rogalik a’la 7 days i wybrany napój. Cieszyłam się na tę myśl, bo w końcu dzisiaj nie jedliśmy śniadania. Tymczasem jakie było nasze zaskoczenie, gdy stewardessa przyniosła nam to. :D
Greckie (47).jpg

Sezamek. Już pomijając, że nie lubię, ale by nasycić głód postanowiłam skosztować. Jeśli macie słabe zęby, a przed wami będzie ten oto mały zdrajca, mówię wam nie wygracie. Moje kły z tych mocnych..nie dało się. Gdzie jesteś wyśmiewany przez wielu, kruchy Prince Polo z LOTu, tak bardzo bym chciała Cię mieć. :lol:
Pozostaje podziwianie widoków za oknem, po wczorajszym deszczu zastanawiamy się jaka będzie dzisiaj pogoda. Słońce walczy z chmurami. Jest nadzieja. Pod nami Morze Egejskie i małe wysepki. To Sporady, w skład tego archipelagu wchodzi także nasz cel.
Greckie (48).jpg


Greckie (49).jpg

Po 25 minutach lądujemy. Nie było to gładkie przywitanie z pasem startowym. Co tu dużo mówić: nieźle przypier***śmy :lol: Ale za to wyszło słonko. Kalimera Skyros! 8-)
Greckie (52).jpg

Ku naszemu zaskoczeniu bardzo długo jedziemy pasem startowym. Jak się później okaże lotnisko cywilne znajduje się na terenie wojskowym.
Żegnamy naszego bombardiera. I niestety żegnamy słońce.:-/
Greckie (54).jpg

Idziemy odebrać bagaż. Budynek lotniska malutki, taki, o jakim ma się wyobrażenie, że jest gdzieś w dżungli w Ameryce Płd. Przynajmniej ja mam :D
Greckie (56).jpg

Odbieramy bagaż i wsiadamy do taxi. Do naszego hotelu jest 13 km, to jest 1/3 długości wyspy. Widoki po drodze nie zachwycają jakoś specjalnie, jest szaro i sennie.

Dojeżdżamy, płacimy 18,30 euro i za bardzo nie wiemy co ze sobą zrobić. Recepcji brak, wszyscy śpią. Na szczęście spotykamy pracowniczkę hotelu, która niespiesznie otwiera beach bar. Dostajemy tymczasowy pokój. Witamy się z plażą, pogoda nadal nie urywa, więc szybko postanawiamy, że idziemy odespać wczesną pobudkę.

Budzimy się przed 13., nasz pokój jest gotowy. Wita w nim nas nawet słonko. :)
Greckie (73).jpg


Greckie (69).jpg

Hotel Ferogia, w którym mieszkamy położony jest przy plaży, za pokój dwuosobowy z widokiem płacimy 40e/noc. Leżaki i parasole są bezpłatne, jak się później okaże tak jest tutaj wszędzie. Idziemy do baru rozbudzić się frappe. Słońce znowu się schowało, nie ma mowy o beztroskim plażowaniu, więc robimy sobie spacer plażą. Dochodzimy do porciku w Molos, tu na skałkach K. będzie łowił ryby.
Greckie (91).jpg


Greckie (90).jpg

Wzdłuż plaży jest kilka knajp, jedną wybieramy na pierwszy obiad. Miejsce zwie się Oi Istories Tou Barba – w hołdzie miejscowemu rybakowi, legendzie, gdy nie mógł wypłynąć w morze siadał w ogrodzie ze swoim kotem, pił wino i opowiadał historie, taki skyroski Zorba.

Zamawiamy miejscowe, tradycyjne pity, jedną z białym serkiem ze Skyros, drugą nadziewaną oliwkami. Każda po 5e. Trzeba przyznać nasze dania są dosyć osobliwe. :lol: Pity smażone w głębokim tłuszczu. Trochę spodziewaliśmy się czegoś innego. Jedynie wino nalane w charakterystyczny dzbanek przywołuje miłe wspomnienie z Karpathos. Obiecujemy sobie, że kolacja będzie prawdziwą ucztą.
Prezentacja3.jpg

Dla urozmaicenia wracamy do hotelu lądem. Okazuje się to złą decyzją. Droga wije się, nagle urywa, a plażą było tak prosto. Na nasze nieszczęście znajdujemy po drodze sklep i robimy w nim zakupy za prawie 30e - głównie produkty na śniadanie, ale i także wino na balkonik. Gdy w końcu docieramy tą okrężną drogą do hotelu, wchodzimy do pokoju i nagle olśnienie: po co my to wszystko kupiliśmy? Przecież oprócz lodówki nie mamy tu nic do przyrządzenia śniadania, mało tego nie ma nawet czajnika, żeby zrobić kawę. :D Po kanaryjskich wakacjach przyzwyczailiśmy się, że wszystko jest, ba nawet w hotelu przy lotnisku było, a tu nawet noża nie ma. W końcu przyjechaliśmy się tu relaksować, więc na odstresowanie pijemy mythoska na balkonie. Około 17. słońce postanowiło nas znowu odwiedzić. Biegniemy my i pozostali spragnieni słońca, pogrzać się choć przez chwilę w jego promieniach.
Greckie (114).jpg


Greckie (115).jpg

Nad nami góruje białe Skyros Town. Tu spacerkiem wybieramy się na kolację. Jak się okazuje wejść do miasteczka nie jest tak łatwo, wchodzimy drogą o wysokim kącie nachylenia. Jakoś tu pusto i dziko - zdecydowanie to nie jest to wejście do miasteczka, rezygnujemy z tej wspinaczki. Idziemy dalej okrążając górę, wybieramy inną drogę, mniej uciążliwą. Uruchamiam GPSa w telefonie, by sprawdzić czy na pewno dojdziemy. Dojdziemy, ale google maps sugeruje, by wrócić do tamtej trasy. Zostajemy tu, idziemy podziwiając widoczki.
Greckie (137).jpg


Greckie (142).jpg


Greckie (144).jpg

Dochodzimy do punktu widokowego, to dobry znak.
Greckie (147).jpg


Greckie (150).jpg


Greckie (151).jpg

To jednak nie koniec wspinaczki :D Teraz zaczynają się schody, wąskie uliczki, schodki w lewo, schodki w prawo. Marzymy o tym, by już siedzieć w knajpie. Przylecieliśmy na tę wyspę chilloutować, a my od godziny się wspinamy.
Greckie (163a).jpg


Greckie (167).jpg


Greckie (170).jpg

Zaczyna się robić klimatycznie. Starówka jest urocza. Dochodzimy do pierwszego placyku i od razu zasiadamy przy upragnionym stoliku.
Greckie (173).jpg


Greckie (174).jpg

Pora jest idealna, jest jeszcze pusto, ale za chwilę pojawia się gwarek, knajpki zapełniają się. Zamawiamy ośmiornicę marynowaną w vinegret, saganaki z krewetkami i oczywiście wino. Kolacja jest wyborna, zmęczenie wędrówką już odeszło, wino miło kołysze nam w głowach.
Greckie (177).jpg


Greckie (179).jpg

Zaglądamy do sklepików, kupujemy lody, dochodzimy do głównego placu, gdzie dzieci się bawią. Zbliża się 22, a nadal jest 28 stopni, prawdziwy letni wieczór.
Greckie (183).jpg


Greckie (185).jpg


Greckie (187).jpg


Greckie (188).jpg

Nastawiam GPSa, by wskazał nam drogę powrotną do hotelu. Okazuje się, że mamy ok. kilometra, czyli jednak istnieje jakaś lepsza trasa. Schodzimy na dół i wychodzimy wprost na drogę prowadzącą do nas. Na dole cisza, zupełnie inny świat.
Greckie (189).jpg

Idziemy jeszcze na nasz taras przy szklaneczce wina pogadać o swoich wrażeniach. A jest co przeżywać. Stolica wyspy jest cudowna, autentyczna ze swoimi białymi domami, kamiennymi uliczkami i rytmem życia, jak sprzed wieków. Turystów zagranicznych, jak na lekarstwo, język jaki dominuje to grecki. Jeszcze tylko poprosimy błękit nieba i będzie idealnie.„Do późna w noc siedzieliśmy, milcząc, przy ogniu. Raz jeszcze poczułem, jak prostą, codzienną rzeczą jest szczęście – szklanka wina, kasztan, jakiś nędzny piecyk, szum morza. Nic więcej. Ale by poczuć, że to wszystko jest szczęściem, trzeba mieć proste, skromne serce.” Grek Zorba Nikos Kazantzakis

DZIEŃ 3 - 8 września

Późny poranek. Jest 11., wszyscy na plaży lub beach barze, a my jemy śniadanie na balkonie. Jakoś dajemy radę bez sztućców, talerzy, kawy…dziękujemy chociaż za szklanki. :D
Chmury nadal nas nie chcą opuścić, ale słońce na szczęście również nam towarzyszy.
Greckie (190)a.jpg

Dzisiaj będzie totalny luz, nie będziemy się wspinać do miasteczka, tylko plaża i korzystanie z ciepłego Morza Egejskiego. A trzeba przyznać, że dawno nie mieliśmy tak ciepłej wody. Czerwcowe morza i oceany jednak zimniejsze.

Z pokoju na plażę mamy minutę drogi. Mijamy drzewa figowe, laurowe, schodki w dół i jesteśmy.

Leżymy u nas, jednak ciągle mamy wrażenie, że chmury wiszą tylko nad nami.
Greckie (199).jpg

Idziemy w stronę portu, tym samym w stronę błękitu nieba. K. rozkłada się na skałkach, będzie łowił ryby, a ja na plaży rozpoczynam swoją przygodę z Grekiem Zorbą.

Podoba mi się od pierwszych słów. Szczególnie tu na greckiej wyspie, autentycznej, pozbawionej komerchy czyta się ją świetnie. Idealna harmonia duszy z otoczeniem. Kontempluję, wertuję kartki, zatrzymuję się na informacjach wydawniczych…polish translation Elżbieta Chadinikolau i Ares Chadzinikolau. Ares! Poznałam go parę lat temu a propos jego udziału w jednym z telewizyjnych show. Raczej wycofany, trochę z boku, ale jednocześnie pogodny i otwarty na ludzi. Gdy wychodził na scenę totalny wariat, jak Zorba, gdy wyjmuje swoje santuri. Miałam wówczas dobry kontakt z kilkoma uczestnikami tego show, a jednak do Aresa nie odważyłam się podejść. Trochę żałuję, że ta znajomość nie przydarzyła się dzisiaj, z chęcią pogadałabym z nim o Zorbie.
Greckie (203).jpg


Greckie (208).jpg


Prezentacja1a.jpg


Greckie (222).jpg

Tymczasem znowu chmury wygrywają, a my idziemy do pobliskiej tawerny na obiad. Dzisiaj stawiamy na klasyk – micha sałatki greckiej i bakłażany zapiekane z fetą. Mniami!
Prezentacja4.jpg

Do wieczora nic właściwie się nie dzieje, niespieszne delektowanie się wakacjami. Nasza sąsiadka podobnie - siedzi i czyta na balkonie.

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

michcioj 1 listopada 2016 02:32 Odpowiedz
co do Skiathos to Ci powiem ze udalo mi sie wyrwac w czerwcu lasta kupionego okolo 5-6 dni przed wylotem za 1640 za tydzien z Waw na dwie osoby z calkiem ok hotelem, wiem moze nie zawsze nie jest tak zle :) chociaz moze ma to zwiazek z czerwcem i mistrzostwami Europy kiedy ludzie skupiali sie na piciu piwa i ogladaniu pilki noznej :)
lavarsovienne 1 listopada 2016 11:53 Odpowiedz
Tak jak napisałam wcześniej - my chcieliśmy siedzieć na jednej wyspie i się z niej nie ruszać. Skopelos najpierw odstraszyło ceną, a później faktem, że trzeba też "zrobić" Skiathos - co normalnie dla nas byłoby super opcją i będzie na pewno, gdy się tam wybierzemy.[WINKING FACE]Wysłane z mojego E5823 przy użyciu Tapatalka
bozenak 10 listopada 2016 17:22 Odpowiedz
pisz , pisz - czekam na Twoją relację :D ;)
bozenak 20 listopada 2016 19:07 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja :D
jekyll 26 listopada 2016 20:42 Odpowiedz
Lucjan nie wygląda jakoś apetycznie ale te dwie rybki tak :)
lavarsovienne 27 listopada 2016 00:30 Odpowiedz
Hihi, a w smaku mistrz:-)