+3
LaVarsovienne 7 marca 2017 14:32
do boca chica.JPG

Wyruszamy ok. 11., chwilę poźniej biletowy zbiera od wszystkich pieniądze, za naszą dwójkę płacimy 750 pesos.
Na tej trasie jest kilka opłat drogowych, co warto mieć na uwadze np. przy wynajmie samochodu.

W Santo Domingo wysadzają nas przy dworcu guagua, skąd dojedziemy bezpośrednio do naszego celu. Generalnie okolice Parque Enriqillo to jest skupisko wielu przystanków guagua. Jeśli ktoś ma potrzebę skorzystać to polecam przybliżyć google maps, są zaznaczone wszystkie przystanki z nazwami miejsc docelowych.

Wsiadamy do rzęcha, którego bagażnik jest taki pojemny, że mieści się w nim aż jedna nasza kabinówka. :lol: Zajmujemy ostatnie wolne miejsca w autobusie i od razu ruszamy w kierunku Boca Chica. Podroż trwa ok. pół godziny, a koszt 170pesos/os.
Nasze ostatnie miejsce noclegowe wybraliśmy z uwagi na bliskość lotniska Las Americas, z którego będziemy mieli lot powrotny. Ma być również ostatnie cieszenie się plażą, morzem, klimatem karaibskim.
Kierowca guagua wysadza nas przy Calle Duarte, spacerek dzieli nas od naszego hotelu.
Dominikana (1396).jpg

W Residencial Las Palmeras jakoś nie za bardzo na nas czekają. Odsyłani od jednego ochroniarza do drugiego, w końcu przyjmuje nas jakaś babka, mówiąca tylko w języku hiszpańskim. Od razu się rozliczamy, nie ma jak wydać kasy, więc płacimy 103$, zamiast 108$ (za 2 nocki). Idziemy do jednego z budynków, które są rozsiane na terenie kompleksu. Babka prowadzi nas do naszego pokoju - schodami na 3. piętro, otwieramy drzwi, a tam dalej schody :D Także mamy 4. piętro bez windy. Ale w nagrodę jest widok na trzy strony świata, do tego balkon ciągnie się przez prawie cały nasz pokój. :) To zdecydowanie również wynagradza podstarzałe meble i syfiasty aneks kuchenny, z którego i tak nie zamierzamy korzystać.
Dominikana (1397).jpg


Dominikana (1401).jpg


Dominikana (1404).jpg

Po podróży czas na relaks, a że mamy w końcu basen, zatem zmierzamy w jego kierunku. Położony pośród zadbanej roślinności w towarzystwie przyjemnego baru, tak, to może być świątynia relaksu. :D
Dominikana (1406).jpg


Dominikana (1415).jpg


Dominikana (1418).jpg

Gdy głód przypomina o sobie, ruszamy na zapoznanie się z miasteczkiem.
Niestety, ale Boca Chica nie robi na nas dobrego wrażenia, plaża udeptana, w większości wąska, z upchanymi barami. Dużo ludzi, ciągle ktoś coś od Ciebie chce, szemrane typki, bezzębni, beznodzy. Nie zdziwię się, jak zaraz będą nam chcieli wcisnąć narkotyki (na to poczekamy jeszcze kilka godzin :lol:).
Dominikana (1419).jpg


Dominikana (1420).jpg

Siadamy w jednej knajpie, ale ciągle nas zaczepiają, nie ma spokoju. Zmieniamy miejsce na ciut droższe i to był bardzo dobry wybór. Tu jest normalny piaseczek i spokój, a na dodatek pyszne kalmary w cieście. (275 pesos).
kalmary.jpg


Dominikana (1428).jpg

Podczas spaceru kolejny smutny obrazek. Zacieniony skwerek opanowany przez kilkanaście bezdomnych psów. Generalnie w tych stronach świata bezpańskie piesełki to normalka, nieraz widywaliśmy na plaży w Las Terrenas, ale nie w takiej ilości naraz, do tego w miejscu, gdzie słońce nigdy nie dochodzi, jakoś przygnębiająco.:/
Wracamy do nas, mąż idzie popływać, a ja przy zachodzie słońca zaczynam rozważania na balkonie.
Dominikana (1434).jpg

Trochę odczuwam porażkę, bo spędzimy tu ostatnie 2 nocki, a nie ma tu takiego klimatu, jakbyśmy chcieli, żeby był. Nie tak chcemy żegnać Karaiby, Na maksa żałuję, że nie jesteśmy dziś znowu w Santo Domingo, poszlibyśmy sobie wieczorem do jednego z małych lokali, gdzie leci merengue, a z których nie skorzystaliśmy wtedy, bo już przeziębienie dawało o sobie znać. Można było też jechać gdzieś na wschód w stronę Haiti, np. w rejony Barahony, gdzie wydobywa się larimar, kamień, który występuje tylko i wyłącznie w Dominikanie. Można, by zrobić wiele rzeczy, ale tego już nie zmienimy, za to zawsze można wprowadzić w życie plan awaryjny. :twisted:
Patrzę na ulotkę wycieczek, którą wręczył nam chłopak na ulicy, Isla Catalina wydaje się idealną ucieczką, szybki research wykazuje, że tam może być namiastka raju. Cena 50$/os. do przełknięcia. Gdy mąż wraca z basenu od razu podchwytuje mój pomysł. A że się ściemnia i czasu na organizację jutrzejszej wycieczki mało, więc idziemy szybko do chłopaka od ulotki. Na szczęście jest, a biuro z wycieczkami obok czynne. Uff! Na początku gadka, że na jutro się nie da, że najlepiej pojutrze, ale pojutrze my będziemy siedzieć już w samolocie, więc musi być jutro. Szefuńcio wydzwania, próbuje załatwić, a towarzystwo częstuje nas mamajuaną czyli dominikańskim eliksirem. W butli wypchanej korą i gałązkami znajduje się mieszanka rumu i czerwonego wina. Szczerze? Smakuje jak syrop Tussipect na gardło. :lol: Ale panowie się zachwycają, że ten eliksir przynosi niezłe efekty.
Dominikana (1436).jpg

W końcu udaje się dokonać dealu, a więc jutro jedziemy na wycieczkę. :D 8-) Zaczęło padać, a my biegniemy do kantoru, by wymienić 70 euro, które mieliśmy przeznaczyć na powrotną Brukselę. Trudno, tam poradzimy sobie kartą, a na opłacenie wycieczki potrzebna nam gotówa. Jeśli miałabym znaleźć jakieś zalety Boca Chici to niewątpliwie są to długo pracujące kantory, mające świetne kursy, najlepsze, jakie spotykamy na całym wyjeździe: 47,15DOP/1$, 49,60DOP/1euro.
Aby przypieczętować decyzję o jutrzejszej wycieczce, kupujemy wino i pizzę na wynos, które zaraz spożyjemy na balkonie naszego penthouse’u. Jest miło, do momentu, gdy w barze przy basenie zaczyna się włoskie karaoke. :lol:
Dominikana (1438).jpg

Na początku jeszcze jest spokojnie, ale z upływem wypitych procentów przez uczestników tej zabawy zaczyna się robić tragicznie. :D Zamykam okno, przepraszam się z klimą, a mąż już drzemie o Catalinie:-)Dzień 11 – 18.02. – Isla Catalina

Budzimy się o 7., po raz pierwszy na tym wyjeździe czujemy niewyspanie.
Poranek za oknem wydaje się sielski, hmmm, a może trzeba było nigdzie nie jechać, tylko zostać tu? :lol:
Dominikana (1440).jpg

Nasz dzisiejszy cel - Isla Catalina, podobnie jak Saona jest częścią Parque Nacional Del Este. Różnica (oprócz wielkości) jest taka, że wokół Cataliny są rafy koralowe, dlatego też przyciąga wielbicieli snoorklingu i nurkowania.
Parque Nacional del Este.JPG

Schemat wycieczki zaczyna się podobnie, jak w przypadku Saony – zatrzymujemy się w sklepie, ale tym razem w fajnym sklepie, za 4$ kupuję bransoletkę, więc jestem zadowolona. :twisted:
Dominikana (1456).jpg

Później dojeżdżamy do La Romany, skąd odpływamy w kierunku wyspy. Rum, piwo, ichniejsza cola oraz lunch wliczone w cenę.
Dominikana (1460).jpg

Na początku przystanek na snoorkowanie. Niestety nasz jacht zakotwiczył dosyć daleko od brzegu, jesteśmy na niezłej głębinie, jak tu obserwować rybki? Oczywiście nie ma problemu, ktoś z załogi wrzuca chleb do wody i rybki przypływają – taka sytuacja. :D Myślę, że największą frajdę miały dzieciaki i nurkowie w piankach, natomiast my uznajemy tę część wycieczki za niezbyt udaną.
Dominikana (1475).jpg


Dominikana (1471).jpg


Dominikana (1476)a.jpg


Dominikana (1479).jpg


Dominikana (1484).jpg

Dopływamy do wyspy i rozpoczynamy nasz ostatni dominikański relaks. Już na pierwszy rzut oka widać różnicę w krajobrazie w porównaniu z Saoną, z wody wystają skałki, elementy rafy. Kolor morza jak w każdym zakątku Dominikany inny, a zarazem niepowtarzalny. Jest biały piaseczek, są rajskie palmy, o to chodziło. 8-)
Trochę wkurza, że tutaj jest leżak na leżaku, na Saonie ludzie się jakoś rozproszyli. Ale z drugiej strony to nie o porównywanie z Saoną chodzi, a z Boca Chica, a więc i tak jest lepiej. ;-)
Dominikana (1489).jpg


Dominikana (1509).jpg


Dominikana (1513).jpg


Dominikana (1518).jpg

O 12.30 miał być podany lunch, ale jest jakaś obsuwa, wszyscy stoją w kolejce w oczekiwaniu na jedzenie, a my cieszymy się, że plaża i morze prawie całe nasze. 8-)
Zastanawiam się, czy teraz też będzie to pyszne spaghetti z sosem na bazie pancerzy langusty. Jak się później okaże bufet bardzo podobny, ale nic dwa razy się nie zdarza.
Gdzieś w oddali burzowe chmury, nawet zakropił deszcz przez minutę.
Odsuwam myśl, że już jutro...ale nie da się. :cry:
Dominikana (1538).jpg


Dominikana (1541).jpg


Dominikana (1553).jpg


Dominikana (1559).jpg


Dominikana (1561).jpg


Dominikana (1564).jpg


Dominikana (1573).jpg


Dominikana (1576).jpg


Dominikana (1581).jpg


Dominikana (1585).jpg


Dominikana (1583).jpg

Wieczorem główna ulica w Boca Chica zostaje zamknięta dla ruchu kołowego. Knajpy wystawiają na środku stoliki. W okolicach naszego hotelu ekskluzywne restauracje widokowe, miło byłoby w którejś z nich spędzić ostatnią wieczerzę, ale niestety fundusze każą nam iść w stronę plastykowych stoliczków rozstawionych na ulicy w mieście. Jeszcze później relaks w hotelu przy dźwiękach muzyki i zimnym Presidente.
Dominikana (1442).jpg


Dzień 12 – 19.02. – Boca Chica

Ostatni dzień wita nas szaro. Niestety nie zobaczymy już karaibskiego słońca. Lot mamy o 15.30, więc na spokojnie możemy zrealizować plan na dzisiaj - zakupy. Nasz główny cel to larimar, kamień koloru morza, który występuje tylko w Dominikanie. Z punktu widzenia ezoteryki kamień ma ciekawe właściwości http://www.magicznagaleria.pl/kamien.php?id=767 Nas szczególnie interesuje ostatnie zdanie. ;-)

Jeszcze szybki posiłek w miejscowej śniadaniowni i możemy rozpocząć shopping.
Dominikana (1445).jpg

Gdy wchodzimy do pierwszego sklepu i facet krzyczy ponad 1000 pesos za jeden kamyczek, nawet nie chce nam się z nim gadać i od razu wychodzimy, ale gdy łapie nas na ulicy chłopak, który pamięta nas z wczorajszej wycieczki na Catalinę, po czym zaprasza nas do swojego sklepu, zwiastuje to nic innego, jak udane zakupy. :D
Wybieramy magnes, jakieś koraliki i spośród kilkudziesięciu kamieni cztery larimary, również dla bliskich. Negocjacje nie są łatwe, mamy ograniczoną ilość gotówki, odłożone na taxi, i 5$ zaległe za hotel. Niestety bez wizyty w bankomacie nie obędzie się. Bardzo spodobała mi się opcja „szybkie 1000”, no więc wypłacamy 1000 pesos (prowizja 195DOP) i wracamy do sklepu. Za całe zakupy mieliśmy ustalone 1200 pesos, nagle przyszła jakaś baba i jak się dowiedziała cenę ostateczną to wszystko poszło w łeb, wymieszała moje wybrane larimary, odtąd zaczęła się cała afera. Wyszliśmy ze sklepu, nasz friend biegnie za nami, ja tam już nie wracam, więc mąż poszedł sam dobić targu. Na szczęście skończyło się happy endem i jeszcze w prezencie dostaliśmy fajny breloczek bębenek w barwach flagi Dominikany, a mnie kazali pozdrowić i ucałować po rękach.

No cóż zakupy wykończyły mnie psychicznie :D a że pojawiła się gotówka idziemy się zrelaksować przy naszym basenie z drinkiem w ręku. 8-) To nic, że kostium, czy kąpielówki nie wyschną, tak jak mój ręcznik plażowy, który jest w sumie mokry przez cały wyjazd. Kąpiemy się, relaksujemy, ciesząc się ostatnią chwilą tutaj.
larimar.jpg

Pomimo, że lotnisko oddalone jest kilkanaście km od naszego hotelu, jednak tak jak w przypadku Bavaro krzyczą sobie za taki przejazd. Najpierw rozmawialiśmy w tej sprawie przez telefon ochroniarza z gościem z hotelu, który powiedział, że zawiezie nas za 1200, później gdy wracaliśmy z basenu do pokoju, podbiegł do nas jakiś chłopak, żebyśmy pojechali z nim za 1100, ostatecznie przyjechał po nas jeszcze ktoś inny.
Przed 13.00 jesteśmy gotowi, by pożegnać Residnecial Las Palmeras. Wymeldowanie polegało na oddaniu kluczy ochroniarzowi, więc punkt dla nas, 5$ zostaje w kieszeni.

W Aeropuerto Las Americas nie możemy znaleźć check-inu Tuifly, na tablicy nie wyświetla się nasz lot, przez chwilę panika, czy jesteśmy w ogóle na dobrym lotnisku. :D Okazuje się, że nasz lot został przesunięty o pół godziny. Na szczęście ta różnica nie jest dla nas jakoś specjalnie krzywdząca. Walizki ważą więcej, niż 10kg, zapewne mokre rzeczy robią swoje. Niemniej nie mamy z tego tytułu żadnych nieprzyjemności;-)

Kontrola bardzo dokładna, każą nawet zdejmować ludziom klapki. Pan z satysfakcją wyjmuje mini nożyczki z mojej walizki. Ok, bierz. Myślałam, że chodzi o kamień, który w ostatniej chwili wrzuciłam do bagażu. :lol:
Gdy wydaje się, że już jedną nogą jesteśmy samolocie, okazuje się, że jeszcze w rękawie stoi pan z Goldenem Retrieverem, dokładnie takim, jakiego wczoraj spotkaliśmy na Catalinie. Musisz piesełkowi dać bagaż do powąchania, jak zaakceptuje możesz wsiadać do samolotu. :)
Dominikana (1600).jpg

Tym razem będziemy lecieć Boeingiem 767 o imieniu „Sunshine”. Na pierwszy rzut oka leciwy w porównaniu z dreamlinerem i rzeczywiście flightradar potwierdzi, boeing 17-latek.
Układ 2-4-2, nam przypada środek. Najpierw lecimy na Jamajkę wysadzić pasażerów, którzy są w podróży od 10 godzin oraz zabrać tych, którzy wracają tak jak my. Przez połączenie tych dwóch lotów zrobił się mały chaos, bo ludzie nie siedzą na swoich miejscach. Za nami facet z zespołem Tureta, co chwilę krzyczy, wizja nocnego lotu z taką przypadłością nie zapowiada się ciekawie. Możemy mieć tylko nadzieję, że leci na Jamajkę, np. w celach leczniczych poinhalować się maryśką :D

Gdy koła samolotu odrywają się od ziemi, żegnamy się z Dominikaną. Tyle wrażeń, kolorów, emocji. Tyle uśmiechniętych twarzy, tyle karaibskich dźwięków w głowie. To jest ten rodzaj wyjazdu, który pozostawi (przynajmniej w nas) pustkę i wydaje się, że wypełnić ją może tylko powrót tutaj.
Mapa z oznaczonymi punktami daje wrażenie, jakbyśmy zobaczyli namiastkę tego, co oferuje kraj. Chociaż porównując się z klientem z biura podróży, który leci tutaj, by siedzieć w hotelu z all to wypadamy nieźle, również cenowo 2500zł/os./11dni (loty+hotele). 8-) Gdyby nie kurs dolara (4,04zł), byłoby jeszcze lepiej.
Dominikana.JPG

Lot z Santo Domingo do jamajskiego Montego Bay trwa godzinę i 10 min. Ludzie wysiadają, nowi wsiadają, a my czekamy w samolocie, wszystko trwa ok. pół godziny i możemy ruszać bezpośrednio do Brukseli.
Dominikana (1601).jpg

Facet z Turetem leci z nami, ale na szczęście przesiadł się kilka rzędów dalej. Uff. Niezależnie od wszystkiego ten lot zapowiada się masakrą z uwagi na różnice czasowe. Nie da się ukryć dosyć szybko przyzwyczailiśmy się do trybu życia dominikańskiego, więc nie będzie tak łatwo odkręcić to. Ok. 18:00 czasu dominikańskiego wylatujemy z Jamajki, co ciekawe 17:00 czasu jamajskiego, a zaraz każą nam spać, bo czasu brukselskiego zbliża się 23.00. Oczywiście nie ma opcji, że zasnę. Na szczęście na tym locie są filmy z polską wersją językową, więc jest co robić.
Jedzenie mniej nam smakowało, niż w tamtą stronę, a gdy nadchodzi czas na napoje, pojawiają się turbulencje, całe picie fruwa.
Dominikana (1604).jpg


Dzień 13 – 20.02 - Bruksela

O 3.50…tzn. 8.50 lądujemy w Brukseli, dla nas to środek nocy. Ja totalnie bez energii, działamy w zwolnionym tempie. Mamy całodzienny stopover, bo powrót do Warszawy dopiero o 19.25. A tak bym chciała ułożyć się do snu w embraerze.
Oddajemy bagaże do schowka, kupujemy bilety na autobus i jedziemy do miasta poszwendać się.
Bruksela wita nas szarą rzeczywistością, pogoda do dupy. Miasto traci na tyle, że nie mam ochoty już go widzieć przez najbliższe 10 lat.
Wystawy sklepowe krzyczą kolorem, zachęcając do zakupu belgijskich czekoladek. Dzisiaj sobie zjemy w domu na pocieszenie z myślą, że pierwsza, piękna w tym roku podróż już za nami;-)
Dominikana (1626).jpg

PS. Kilka dni po powrocie larimar przyciągnął dwóch klientów, z którymi na dniach dokonamy dealu. 8-)
PS2. Dziękuję za uwagę, see u next time;-)

Dodaj Komentarz

Komentarze (17)

spty13 15 marca 2017 06:12 Odpowiedz
@‌LaVarsovienne‌ z prawdziwa przyjemnoscia i sentymentem czytam Twoja relacje i ogladam zdjecia z miejsc w ktorych bylam jeszcze dwa tygodnie temu.Czekam na ciag dalszy Waszych przygod,sama relacji raczej nie wysmaze ,choc Dominikana to tak piekny roznorodny kraj ze byloby co opisywac ,oj byloby... -- 15 Mar 2017 06:12 -- @‌LaVarsovienne‌ z prawdziwa przyjemnoscia i sentymentem czytam Twoja relacje i ogladam zdjecia z miejsc w ktorych bylam jeszcze dwa tygodnie temu.Czekam na ciag dalszy Waszych przygod,sama relacji raczej nie wysmaze ,choc Dominikana to tak piekny roznorodny kraj ze byloby co opisywac ,oj byloby...
lavarsovienne 15 marca 2017 14:21 Odpowiedz
@‌spty13‌ czyli się minęłyśmy:) Cieszę się, że Twoje odczucia związane z Dominikaną są równie pozytywne, co nasze. PS. Widzę, że Lanzarote Ci się na majówkę szykuje;-) :arrow: iexcl-hola-islas-canarias,1506,97027
spty13 16 marca 2017 09:01 Odpowiedz
minęłyśmy się o 10 dnipoznaję miejsca z Waszych zdjęć :)np. zdjęcia plaży na wysokości hotelu Sunscape .chyba tylko na tym odcinku leża takie worki w wodzie.Dzięki za link do Kanarów ,bardzo mi się przyda, no w tym roku to się trochę nawyleguję po różnych rajskich plażach:)P
don-bartoss 16 marca 2017 09:22 Odpowiedz
Fajna, ciekawa relacja. Z tym kierunkiem mi trochę nie po drodze ale na zdjęcia palm zawsze jestem chętny w dowolnych ilościach :)
bozenak 20 marca 2017 16:17 Odpowiedz
Jak zwykle super relacja :D :D Pozdrawiam i czekam na więcej :D :D
jekyll 20 marca 2017 20:09 Odpowiedz
@‌LaVarsovienne‌ czytam z zaciekawieniem i dziękuję za pokazanie mi innej Dominikany, niż ta resortowa :)
bozenak 1 kwietnia 2017 20:50 Odpowiedz
Jak zwykle super - w czerwcu ruszamy waszymi śladami ;) ;) ;) na Lanzarote, może potem czas na Dominikanę :?: :?: :?: 8-)
lavarsovienne 2 kwietnia 2017 00:48 Odpowiedz
Miłych kanaryjskich wrażeń zatem życzę:-) A Dominikanę polecam bardzo!!!
jekyll 3 kwietnia 2017 16:59 Odpowiedz
Na pewno jeszcze wrócę z Wami, na Dominikanę :) dzięki za szczegółową relację :D
margita 4 kwietnia 2017 11:19 Odpowiedz
Świetna relacja! Byłam na Jamajce, wyjazd i zwiedzanie w podobnej konwencji i bardzo się rozczarowałam. Po Twojej relacji chyba się skuszę na Dominikanę, może odczaruję Karaiby :) tym bardziej, że jest tam maraton a ja łącze wyjazdy z bieganiem.
djadkjgu 18 kwietnia 2017 15:44 Odpowiedz
bardzo fajna relacja, świetnie się czyta, od razu zaznaczałam miejsca na mojej mapie.. planowałam Dominikanę jakiś czas temu już, później stwierdziłam, że może jednak tam nie jest tak fajnie, ale widzę, że się myliłam więc plan wraca! :D jedno pytanie - czy tam są wypożyczalnie motorów/skuterów dla turystów? bo wiele razy pojawiły się wzmianki o moto taxi, a my lubimy sami jeździć jednak ;)
djadkjgu 18 kwietnia 2017 15:44 Odpowiedz
bardzo fajna relacja, świetnie się czyta, od razu zaznaczałam miejsca na mojej mapie.. planowałam Dominikanę jakiś czas temu już, później stwierdziłam, że może jednak tam nie jest tak fajnie, ale widzę, że się myliłam więc plan wraca! :D jedno pytanie - czy tam są wypożyczalnie motorów/skuterów dla turystów? bo wiele razy pojawiły się wzmianki o moto taxi, a my lubimy sami jeździć jednak ;)
lavarsovienne 19 kwietnia 2017 17:37 Odpowiedz
Są wypożyczalnie, konkretów Ci nie podam, ale na pewno widziałam w Las Terrenas - skutery, quady - idealne do zwiedzania Półwyspu Samana. W rejonie Punta Cana też na pewno coś się znajdzie:-)
jane 4 maja 2017 22:36 Odpowiedz
Witam, przecudowny opis wakacji :)interesuje mnie kwestia finansowa te 2500 zł/os. Czy jest to całkowita kwota wyjazdu łącznie z jedzeniem, atrakcjami, transportem, transferami czy tylko, tak jak Pani napisała, loty + hotel?Pozdrawiam
lavarsovienne 5 maja 2017 00:44 Odpowiedz
Przy ilości atrakcji, z których skorzystaliśmy i cenie biletów lotniczych ok. 1550 zł ciężko byłoby się zmieścić w 2500zł;-)Tak jak napisałam w relacji - 2500 zł to kwota za osobę za loty i hotele na 11 dni. Również pozdrawiam;-)
jane 5 maja 2017 09:09 Odpowiedz
Dziękuję :) a ma Pani mniej więcej podliczone ile całkowicie wyniósł Was ten wyjazd? My wyjeżdżamy w listopadzie na 10 dni, z początku miał to być wyjazd typowo wypoczynkowy z allem, ale że uwielbiamy zwiedzać i prawdopodobnie już tam nie wrócimy grzechem byłoby znać Dominikane tylko od strony Punta Cana :) Dodatkowo Pani opis tak mnie zachęcił, że planuję zorganizować coś bardzo, bardzo podobnego :)
lavarsovienne 7 maja 2017 16:54 Odpowiedz
Podliczyłam właśnie i wszystkich wydatków wyszło ok. 4700 zł/os. + 90 euro łącznie wydaliśmy w Brukseli.Nie będę wyszczególniać na co ile, większość cen można znaleźć w relacji. Życzę niezapomnianych dominikańskich wakacji:-)