+2
LaVarsovienne 20 grudnia 2017 22:02
DSCF7513.jpg


Jedziemy niespełna 2 km dalej na Praia da Marihna.
DSCF7503.jpg


DSCF7518.jpg


DSCF7522.jpg


Na tej plaży czekała na nas niespodzianka. Grota, do której ochoczo podążało kilka osób, my za nimi. :D A w środku trzeba się chwilę nagimnastykować - wspiąć po skałce, potem zeskok, przy tym użyć latarki, bo ciemno. Chwilę później wyłania się nam mała, kameralna plaża, o tej porze już prawie ocieniona. Niemniej bardzo fajna miejscówka.
DSCF7536.jpg


DSCF7529.jpg


DSCF7533.jpg


Czas w końcu ruszyć w stronę Albufeiry.
Nasza dzisiejsza trasa liczyła w sumie ok. 90 km.

z gór nad ocean.jpg


Jeśli chodzi o Albufeirę, właściwie nie mieliśmy specjalnych wymagań co do miejsca noclegowego, oprócz w miarę bliskiej odległości do plaży i centrum miasteczka. Ok. 15 minutowy spacer był jak najbardziej akceptowalny. Wybór padł na Apartamentos Sereia da Oura. Za 81e/noc dostaliśmy w pełni wyposażony, jasny, przestronny apartament. Z uwagi na to, że jesteśmy tu tylko jedną nockę, nie potrzebowaliśmy aż tyle i nie przeszkadzało nam nawet usytuowanie na parterze. Jest tu też basen z mini-barem.
Apartamentos Sereia da Oura.jpg


DSCF7543.jpg


Po odpoczynku idziemy w stronę plaży, kupujemy po drodze wino i w miłych okolicznościach zachodzącego słońca będziemy się delektować chwilą.
O Albufeirze już napisano tyle złego, że nam nie pozostało nic innego, jak miło się zaskoczyć. :-) I rzeczywiście szeroka piaszczysta plaża przywitała nas bardzo miło. ;-) Nieliczni spacerujący, pomarańczowa poświata od słońca, przyjemny wiatr.
DSCF7546.jpg


DSCF7549.jpg


DSCF7552.jpg


DSCF7575.jpg


Na starówce również same plusy. Od razu znajdujemy fajne miejsce na kolację - Ricardo's Pizzaria. Kelner rezerwuje nam stolik, który będzie gotowy za 15 min., a my możemy jeszcze pospacerować. Bez żadnych kolejek i tłumów. Chociaż nie da się ukryć mieliśmy farta. :D Gdy wracamy o umówionej godzinie przed restauracją utworzyła się niezła kolejka oczekujących. :lol: Nam jednak w Albufeirze wszystko wychodziło.
I potem lody i mohito, wszędzie jako mile widziani goście:)
DSCF7584.jpg


Albufeira.jpg


DSCF7588.jpg


DSCF7588a (8).jpg

Carvoeiro i Faro – 28.08.

Bom dia! Albufeira wita nas słonecznym porankiem.
Tym razem nie mamy wliczonego śniadania w cenę noclegu. Jednak nam to nie przeszkadza. Po wczorajszej ilości % - wino tu, wino tam, mohito, piwo – jakoś nie mamy apetytu :lol:, 2 kosteczki czekolady i kawa z pobliskiej knajpy w zupełności wystarczą.

Dzisiaj ostatni dzień, w którym mamy do dyspozycji samochód.

W pierwszej kolejności jedziemy na Praia da Albandeira.
Dojazd na plażę okazał się niemałym wyzwaniem. Wąska, miejscami wijąca się droga, do tego pusta, co zapowiadało, że w każdej chwili może nam ktoś wyjechać z naprzeciwka. Na szczęście o tej porze powracających z plaży brak, a sam cel okazał się wart chwilowych niedogodności.
DSCF7590.jpg


DSCF7592.jpg


DSCF7598.jpg


DSCF7599.jpg


Plaża Albandeira to przyjemne miejsce, a nawet bardzo. Jest kameralnie, jedynie fale trochę zniechęciły mnie do kąpieli, ale miło się tu wygrzewać w słońcu. Można by tak leżeć pół dnia, ale kończące się zapasy wody zmusiły nas do ewakuacji.:/ I choć brak jakichkolwiek sklepików jest zaletą, to w tym przypadku w ramach wyjątku jedna budka, czy człowiek z lodówką, by nam się przydał. :D

Jedziemy zatem zorientować się w rejsach do jaskini Benagil.
Przy samej plaży Benagil istny koszmarek, wczoraj było tu znośnie, a teraz parkingi zawalone, korek na dojeździe, na dodatek pod górę, gdzie nasz samochód nie wyrabia. Gdy w końcu udaje się znaleźć jakieś miejsce. idziemy odstać swoje w kolejce do budki z rejsem. I tu niestety dostajemy złą wiadomość. Najbliższy możliwy rejs dla nas to 17.30, o tej godzinie to musimy być w Faro, by oddać samochód.:/

Siadamy chwilę na plaży z poczuciem porażki. Patrzymy na skałki, za którymi znajduje się jaskinia. Tak blisko, a tak daleko.
DSCF7609.jpg


Można by wynająć kajak, ale fale są dosyć spore. Obserwujemy dziewczyny, które właśnie walczą z kajakiem przy brzegu. Nie mogą wygrać z oceanem. Te fale przekreślają także opcję wpław.
Nic nie poradzimy. Najbardziej turystyczna atrakcja regionu najwyraźniej jest nie dla nas. Jedziemy zatem do białego miasteczka, do którego chciałam wrócić, więc w sumie nie ma tego złego. :)

Do celu mamy raptem kilka kilometrów, a miasteczko nazywa się Carvoeiro.
Gdy patrzę z góry jestem zachwycona, jednogłośnie stwierdzamy, że to tu powinna rozpocząć się nasza portugalska przygoda. Do tego po drodze mijaliśmy hotel położony bezpośrednio w stronę wybrzeża. Wydawał się być idealny w kontrze do miejsca, w którym mieszkaliśmy w Lagos.
DSCF7615.jpg


DSCF7616.jpg


Schodzimy na dół i decydujemy, że najpierw idziemy na obiad. Na deptaku wybieramy knajpę z białymi obrusikami. Plażowicze okupują burgerownie/stekownie, a my zamawiamy bacalhau i tagliatelle z krewetkami i pieczarkami – z tym połączeniem spotkałam się już wczoraj, dosyć osobliwe, ale danie jest pyszne. Jeśli chodzi o portugalskiego dorsza – zarówno wygląd, jak i smak tworzą danie bez wyrazu.
DSCF7619a (2)b.jpg


Po obiedzie idziemy nad ocean. To ostatnie plażowe chwile na tym wyjeździe.

DSCF7620.jpg


DSCF7630.jpg


DSCF7631.jpg


DSCF7632.jpg


DSCF7639.jpg


Aż w końcu nadchodzi czas, by wsiąść w samochód i ruszyć autostradą w kierunku Faro.

DSCF7639a (1).jpg


Do Ibisa Faro dojeżdżamy przed 17. Celowo wybraliśmy hotel sieci Accor, żeby wykorzystać zebrane punkty. Ostateczna cena za pokój dwuosobowy ze śniadaniem wyniosła nas 50e/noc. Miłym zaskoczeniem jest, że basen jest tu czynny 24h.
Ale zanim relaks – żegnamy się z Renault Clio. Dziewczyna z wypożyczalni przyjechała pod hotel, by odebrać od nas auto. Z uwagi na korek na dojazdówce do Faro, nie udało nam się zahaczyć o stację, benzyny trochę oddaliśmy za mało, ale na szczęście dziewczyna machnęła ręką.

Gdy już jesteśmy wolni od auta, idziemy do baru wymienić vouchery na powitalne drinki. Pan się pyta czy to ma być woda. :?: :!: :lol: Pierwszy raz się z tym spotkałam w accorze. Nie, 2 kieliszki wina czym prędzej poproszę. :D
ibis.jpg


Hotel Ibis Faro położony jest trochę na zadupiu, chociaż do centrum jest ok.5 km, niemniej nie ma dogodnego dojścia do miasta. Jest on "rzut beretem" od dużej trasy i 3km od lotniska, stworzony bardziej z myślą o tych, co dopiero przylecieli lub zaraz będą odlatywać.

Po błogim basenowym lenistwie czas się szykować na kolację.
Zamawiamy taxi, płacimy 8 euro, dojeżdżamy do centrum, a tu taka niespodzianka. Jest pięknie.
DSCF7648.jpg


DSCF7655.jpg


DSCF7658.jpg


DSCF7659.jpg


Idziemy uliczkami miasta, które sprawia wrażenie bardzo opustoszałego. Pusty deptak, czy tu w ogóle jest jakieś życie? Na szczęście udaje nam się znaleźć klimatyczną knajpkę w zaułku. Nie pytając nas o zgodę, kelner przynosi portugalskie sery na przystawkę. Właściwie jesteśmy mu wdzięczni, bo są pyszne. Natomiast jeśli chodzi o danie główne to wydawało nam się, że zamówiliśmy coś innego. :D Zasugerowaliśmy się menu w języku ang., ech, trzeba było spojrzeć na menu po portugalsku, ja chciałam arroz de marisco czyli portugalską paellę, a zmówiliśmy cataplanę czyli wg nas…kociołek nieszczęścia. :D No cóż, trochę kosztowna ta pomyłka - 34,5e, na dodatek ciężka do przełknięcia. To, co kuchara miała włożyła do tego gara. Żeby krewetki z szynką, boczkiem i innymi mięsiwami? No nie przypadło nam to połączenie do gustu. :lol:
Faro.jpg


DSCF7660a (4).jpg


DSCF7662.jpg



Poranek bolesny, po raz pierwszy na tym wyjeździe budzi nas budzik.
Jemy śniadanko, zamawiamy taxi i kierunek dworzec kolejowy.

Kupujemy bilety (21,20e/2.os.), jest kilka minut po ósmej, nasz pociąg już czeka, a więc konduktorze łaskawy zawieź nas do Lizbony. :-)
DSCF7671 (2).jpg

Lisbon story – 29-31.08.

Część 1

Pociąg Inter City punktualnie o 8:24 odjechał ze stacji Faro. Przed nami 3,5 godz. jazdy niestety dosyć skromnym środkiem transportu. Pamiętam jak 3 miesiące wcześniej siedzieliśmy we włoskim IC z La Spezii do Pizy, było tak przyjemnie i przytulnie, że chciało się nim jechać do samego końca, do Salerno. A tu zupełnie inny klimat, nawet baru na kółkach brak:/
Po info nt. połączeń portugalskich kolei odsyłam tu :arrow: https://www.cp.pt/passageiros/en

Zatrzymujemy się w Loule, później Albufeira, gdzie wsiada sporo osób z dużymi walizami, jak dobrze, że my już z tego wyrośliśmy. :D
Jeszcze 2 stacje i żegnamy się z regionem Algarve. Choć było fajnie, nie zachwyciliśmy się. Może Lizbona będzie miała to coś, po co warto przemierzyć z Polski ponad 3000 km.

Gdy jedziemy przez Alentejo pogoda się psuje, niebo zachmurzone, miejscami kropi. Spodziewaliśmy się tego, takie były prognozy pogody dla Lizbony.

Po 12. w końcu dojeżdżamy do portugalskiej stolicy. Wysiadamy na stacji, która wydaje się być najbliżej naszego mieszkania, bierzemy taxi dziadka z równie wiekowym samochodem i ruszamy w stronę dzielnicy Barro Alto.
Nasz cel to Rua do Sol a Santa Catarina. Dziadek krąży, szuka, podpytuje, aż w końcu dojeżdżamy do naszej uliczki. Pochyła, wąska, klimatyczna, wzdłuż której stoją kolorowe kamienice. My będziemy mieszkać w czerwonej. :)
DSC_3097.jpg


DSC_3099.jpg


Jesteśmy półtorej godziny przed czasem, zameldowanie teoretycznie od 14-tej, ale sympatyczna właścicielka Ines przysyła do nas swojego przyjaciela z kluczami.

DSC_3109.jpg


Lisbon.jpg


Mieszkanko jest superowe, wygląda identycznie jak na zdjęciach w internecie https://www.booking.com/hotel/pt/le-fla ... f4ddca47b7
Do tego na powitanie wino, woda i ciacha. :)
DSC_3101.jpg


DSC_3113.jpg


Nasz wybawca przyjechał na rowerze, który w ten oto sposób można złożyć. :D
DSC_3100.jpg


Rozmawiamy, rozliczamy się – 108e/2 noce i czas rozpocząć nasze Lisbon story.

Niecałe 200 m od naszego mieszkanka trafiamy na punkt widokowy Miradouro de Santa Caterina. Patrzymy na zachmurzone miasto, ale przebijające promienie dają nadzieję na powrót słońca.
DSCF7686.jpg


DSCF7689.jpg


Jest tu knajpa Noobai, która kusi, a my ulegamy z rozkoszą. Na nogach jesteśmy od 7-tej, więc w sumie dobra pora na obiad.
Wczorajszy ser na przystawkę w Faro był tak dobry, że zamawiamy sery (13,5e), pieczywko z różnymi pastami (4,5e) i krewetki w mango (8,5e). Jedzenie jest wyśmienite, krewetki wręcz obłędne. Smacznie nas przywitałaś Lizbono!

Dodaj Komentarz

Komentarze (23)

firley7 22 grudnia 2017 20:11 Odpowiedz
W taki dzień jak dzisiaj (deszczowy i mglisty), fajnie czyta sięsłoneczną relację :) Czekam na dalszy ciąg :)
greg1291 22 grudnia 2017 20:18 Odpowiedz
Czekamy, czekamy. Na piątkowy wieczór kolejny odcinek byłyby idealny :)
lavarsovienne 22 grudnia 2017 20:46 Odpowiedz
Dzięki Panowie:) Obiecuję, że jutro będzie słoneczny ciąg dalszy;-)
grzes830324 22 grudnia 2017 20:58 Odpowiedz
Czekam i ja relacji z Lizbony. Sam jestem tym miastem zachwycony. Powiedz udalo Ci sie dotrzec na cmentarz Prezeres?
lavarsovienne 22 grudnia 2017 22:43 Odpowiedz
@Grzes830324 zwiedzanie miast traktujemy zazwyczaj bez planu, o istnieniu tego cmentarza do tej pory nawet nie wiedziałam;-) Intuicja i nogi nas prowadzą, tam nas nie poniosły. Ale zgadzam się w pełni, co do zachwytów nad miastem. Powiem więcej, gdybyśmy w trakcie tego wyjazdu nie odwiedzili Lizbony to nie byłaby to spełniona podróż.
cubero4 22 grudnia 2017 23:36 Odpowiedz
W ostatnim czasie zastanawiam się nad wyborem Lizbony na mój następny trip, myślę że dalszy ciąg Twojej relacji zadecyduje o moim wyborze :)
firley7 26 grudnia 2017 09:20 Odpowiedz
Cubero4 napisał:W ostatnim czasie zastanawiam się nad wyborem Lizbony na mój następny trip, myślę że dalszy ciąg Twojej relacji zadecyduje o moim wyborze :)Zgadzam się. Też w przyszłości wybiorę się w te rejony.Fotki zachęcają. Bardzo inspirująca relacja :)
flower188 29 grudnia 2017 13:33 Odpowiedz
bardzo lubię Wasze relacje :) to taki trochę mój styl podróżowania na przedłużone weekendy: za słońcem i pysznym jedzeniem, pięknymi krajobrazami ale z komfortem wynajmu auta i dobrymi noclegami ;) A na dodatek jak coś nie wyszło/daliście się naciąć nie koloryzujecie - takie szczere relacje są bardzo fajne! Trzymam kciuki za jeszcze więcej udanych wyjazdów w 2018 (no i więcej relacji ;))
lavarsovienne 29 grudnia 2017 13:47 Odpowiedz
Dzięki @flower188:-) Wszystkiego podróżniczego na Nowy Rok Ci życzę:-))
firley7 31 grudnia 2017 11:15 Odpowiedz
Bardzo klimatyczne zdjęcia :) Udanych wojaży, pięknych fotek i relacji życzę w Nowym Roku 2018 :)
lavarsovienne 31 grudnia 2017 11:18 Odpowiedz
Dzięki @firley7 :-) i dla Ciebie wszystkiego najlepszego!
aluis 6 stycznia 2018 13:01 Odpowiedz
Miłe wspomnienia :) Minęliśmy się! Byliśmy w Lagos 17-24 a w Lizbonie 24-26 sierpnia :) I nawet w Lagos mieszkaliśmy blisko, bo my trochę "nad" wami :D Też blisko do Dona Ana, ale w spokojniejszej ulicy. Bardzo nam przypadła do gustu ta mieścina, ale wieczorami się nie zapuszczaliśmy do centrum,żeby właśnie nie zepsuć sobie wrażeń tym tłumem turystów ;)
bozenak 9 stycznia 2018 20:43 Odpowiedz
Jak zawsze super relacja :D
firley7 9 stycznia 2018 22:15 Odpowiedz
Narobiliście mi apetytu na Lizbonę :) Nie tylko zdjęciami pysznego jedzenia, urokliwych tramwajów czy lizbońskich zabytków, ale przede wszystkim klimatem tej części relacji.To coś nieuchwytnego, co kryje się w Waszych uśmiechach. Zaprasza do podróży :) Super.
lavarsovienne 9 stycznia 2018 23:25 Odpowiedz
@bozenak, @firley7 Dziękuję Wam serdecznie [emoji173]Wysłane z mojego E5823 przy użyciu Tapatalka
cubero4 11 stycznia 2018 11:18 Odpowiedz
Super relacja pozdrawiam! :)
dubaj1910 20 stycznia 2018 10:33 Odpowiedz
Które miejsce... wywarło największe wrażenie na Algarve?Utrudnijmy wybór... nie pytam pod względem na plaże.
lavarsovienne 20 stycznia 2018 11:27 Odpowiedz
@dubaj1910 ale wydziwiasz :D Przecież przez te 5 dni w Algarve o nic innego nie chodziło, jak o zwiedzanie plaż właśnie. Z naciskiem na słowo zwiedzanie, bo w sumie typowemu plażowaniu poświęciliśmy może ze 2 godz. PS. Piszę właśnie kontynuację Lizbony, proszę mnie wybijać z rytmu :D
maginiak 20 stycznia 2018 12:51 Odpowiedz
@dubaj1910Jak nie chcesz plaż, to ja w Algarve polecam zabawy przy hotelowym basenie.Pewnego wieczoru bawiłam się tak dobrze, że nie zauważyłam że basen się zaczął i runęłam do niego w ubraniu, w butach, z kuflem piwa w jednej ręce i kurczakiem piri-piri w drugiej. Mimo tego, że wypadły mi obie soczewki kontaktowe i do końca pobytu już niewiele zobaczyłam to i tak było fajnie.Niestety nazwy tego hotelu już nie pamiętam ale jak widzisz zabawa jest dość uniwersalna i możesz się bawić w zasadzie w dowolnie wybranym miejscu w Algarve ;)
dubaj1910 21 stycznia 2018 00:20 Odpowiedz
LaVarsovienne napisał:@dubaj1910 ale wydziwiasz :D Przecież przez te 5 dni w Algarve o nic innego nie chodziło, jak o zwiedzanie plaż właśnie. Z naciskiem na słowo zwiedzanie, bo w sumie typowemu plażowaniu poświęciliśmy może ze 2 godz. PS. Piszę właśnie kontynuację Lizbony, proszę mnie nie wybijać z rytmu :DOj nie chodziło mi o wydziwianie czy krytykę - niepotrzebnie tak to odebrałaś.Ja egoistycznie pytałem pod siebie - szukam inwencji na powrót po 20 latach na Algarve i poza świetnymi plażami brakuje mi czegoś co by mnie dodatkowo nakręciło na ten wyjazd.... W Andaluzji było tych dodatkowych smaczków (typu Sierra Nevada, El Chorro) sporo... szukam po prostu czegoś unikatowego w Portugalii.Relacje lajkuje dokładnie - nie było w mojej wypowiedzi cienia "wydziwiania" ;) maginiak napisał:@dubaj1910Jak nie chcesz plaż, to ja w Algarve polecam zabawy przy hotelowym basenie.Pewnego wieczoru bawiłam się tak dobrze, że nie zauważyłam że basen się zaczął i runęłam do niego w ubraniu, w butach, z kuflem piwa w jednej ręce i kurczakiem piri-piri w drugiej. Mimo tego, że wypadły mi obie soczewki kontaktowe i do końca pobytu już niewiele zobaczyłam to i tak było fajnie.Niestety nazwy tego hotelu już nie pamiętam ale jak widzisz zabawa jest dość uniwersalna i możesz się bawić w zasadzie w dowolnie wybranym miejscu w Algarve ;) Hm... nie uwierzę w to runięcie póki zdjęcia miss mokrego podkoszulka nie zobaczę ;) To tylko męska ciekawość - proszę nie złościć się na moje subtelne bezczelności :mrgreen:
lavarsovienne 21 stycznia 2018 01:29 Odpowiedz
@dubaj1910 przecież ja nie odebrałam Twojego zapytania jako krytykę. :-) Słowo wydziwiasz odnosi się do tego, że chciałbyś czegoś niezwiązanego z plażą, a to taki typowo plażowy region przecież. :D Oczywiście zatrzymaliśmy się w górach Monchique, fajnie było, ale same góry nie są jakoś nadzwyczaj spektakularne. Nie równają się z tymi andaluzyjskimi atrakcjami, które wypisałeś (moja opinia na podstawie fot z googla, bo nie byłam w Andaluzji).Z tego, co kojarzę region Alentejo jest warty głębszego poznania. Zbadaj temat, może przypadnie Ci do gustu i jakoś to połączysz, bo regiony są obok siebie. Ja dla samego Algarve na pewno nie wrócę do Portugalii.
ewaolivka 27 stycznia 2018 12:35 Odpowiedz
Portugalia jest bajeczna :) Miła relacja i zdjęcia-dziękuję :)
firley7 27 stycznia 2018 13:39 Odpowiedz
Szkoda, że już koniec relacji.Fajnie się czytało i oglądało :)