0
Goral 7 lipca 2013 23:42
Bilety na trasie Warszawa -> Düsseldorf Weez -> Fuerteventura i Lanzarote-> Düsseldorf Weez-> Warszawa nabyliśmy dwa miesiące przed wylotem. Koszt biletów to ok. 530 zł na osobę. Standardowo spakowani w bagaż podręczny, wyruszyliśmy na tygodniową przygodę.

Wieczorny lot do Düsseldorf-Weez odbył się z małym opóźnieniem teoretycznie na naszą korzyść (powód prozaiczny - mniej czasu spędzone na niemieckim lotnisku). Oficjalna informacja dotycząca zamknięcia lotniska na noc jest rozbieżna z tym co zastaliśmy na miejscu. Grupa 30 osób koczowała na lotnisku podobnie jak My. Na szczęście lot na Fuerteventura mieliśmy z samego rana, bez żadnego opóźnienia.

Na lotnisku przestawiamy zegarki o godzinę do tyłu. O godzinie 11 czasu lokalnego byliśmy umówieni po odbiór auta z wypożyczalni i tu pierwsza niespodzianka - przyjeżdża po nas bus, który zawozi nas do siedziby firmy Goldcar oddalonej blisko o 6 km od lotniska. Koszt wynajmu Fiata Pandy na 2 dni to 24 Euro przez pośrednika DoYouSpain.com. Do wyboru mamy dwie opcje:
1. Wykup ubezpieczenie za 38 euro bez zostawiania depozytu
2. Zapłacić depozyt w wysokości 600 euro.
My wybraliśmy pierwszą opcję, żeby bezstresowo poruszać się po wyspie. Dodatkowo trzeba od razu zapłacić za cały bak paliwa w naszym przypadku wyszło 51 Euro (wyjeździliśmy trochę więcej niż pół baku - obecnie czekamy na zwrot za pozostawione paliwo). Wybrany przez nas hotel znajduje się praktycznie w sąsiedztwie wypożyczalni, dlatego czym prędzej się tam udajemy i check-inujemy. Schodzimy na obiad (wykupiliśmy sobie za pośrednictwem travelrepublic All inclusive).

Po krótkim odpoczynku postanowiliśmy wybrać się na zwiedzanie pierwszej części wyspy. W tym celu udaliśmy się na południe do Costa Calm, aby zobaczyć jedne z ładniejszych plaż. Widoki piękne, tylko wiejący wiatr uniemożliwia czerpanie pełnej przyjemności z plażowania. Za to, jak widać na zdjęciu, windsurfingowcy i kitesurfingowcy mają tu raj na Ziemi.
Image

W dalszą drogę udajemy się do miejscowości Pajara w celu zobaczenia zabytkowego kościoła Iglesia de Virgen de la Regla.
Image

Dalej zmierzamy w kierunku Betancuria, która swego czasu była stolicą wyspy.
Image

Przez wielu uważana za najładniejszą miejscowość - my się z tym akurat nie zgadzamy, może było to spowodowane brakiem ładnej pogody. Następnie górskimi drogami wracamy w kierunku naszego hotelu na zasłużony odpoczynek.

Następnego dnia zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy na północ.

Pierwszym celem podróży była miejscowość El Cotillo, która niczym specjalnym się nie wyróżnia oprócz latarni morskiej i paru plaż. Zmierzając do Corralejo postanowiliśmy zobaczyć wulkan Calderón Hondo, jednak z pieszej wycieczki na samą górę zrezygnowaliśmy ponieważ nie mieliśmy na to przeznaczonego czasu.
Image

Miasteczko Corralejo jest urocze. Znajdują się tu promy, które pływają na Lanzarote, ale o tym w dalszej części relacji. Po zwiedzaniu postanowiliśmy jechać w kierunku Puerto del Rosario, aby zobaczyć Park Naturalny Corralejo, który może zachwycać swoimi piaszczystymi, szerokimi plażami.
Image

Po udanym plażowaniu udaliśmy się na zwiedzanie największego miasta wyspy czyli Puerto del Rosario. Krótki spacer wzdłuż oceanu, później miła rozmowa z panem z centrum informacji turystycznej, który przekazał nam wiele cennych informacji nie tylko na temat transportu na Fuerteventurze, ale również o kolejnym celu naszej podróży - Lanzarote.

Kolejny dzień był synonimem wakacji czyli leżakowanie i korzystanie z ładnej pogody. Wieczorem zaczęliśmy planować podróż na Lanzarote. Sprawa była bardzo prosta. Najpierw autobusem do Puerto del Rosario, gdzie czekało nas pół godziny oczekiwania na kolejny autobus do Corralejo. Cena autobusów jest bardzo przystępna ( 4,7 Euro za osobę). Z praktycznych informacji autobus wjeżdża do samego portu. Jak większość turystów mieliśmy skorzystać z usług Fred Olsen lub Armas. Na nasze szczęście zobaczyliśmy prom, który nazywa się Princes Ico, który miał odpływać za pięć minut (koszt to 12 Euro na osobę). Zatem żegnamy Fuerteventure…
Image


…witamy Lanzarote!
Image

Kiedy tylko dobiliśmy do Playa Blanca od razu udaliśmy się do wypożyczalni Cicar. Koszt wynajmu Opla Corsy na 2 dni to 55 euro. Czym prędzej zapakowaliśmy walizki i postanowiliśmy pochodzić po miejscowości. Po zapoznawczym spacerze oraz obiedzie udaliśmy się do Salinas de Janubio. Bez wątpienia jest to jedna z najważniejszych "fabryk" soli, która prezentuje się bardzo okazale.
Image

Następnie pojechaliśmy drogą nr 703 usytuowaną przy samym Oceanie w kierunku miejscowości El Golfo, aby zobaczyć Laguna Verde (jezioro o zielonej barwie).
Image

Bezpośrednio z tej miejscowości udaliśmy się do Puerto del Carmen, gdzie mieliśmy zarezerwowany hotel. Jak to zwykle bywa szybki check-in i ruszamy dalej.
Image

W „naszej” miejscowości, w okolicy hotelu natrafiliśmy na polsko-irlandzki akcent:
Image

Kolejnego dnia z samego rana wybraliśmy się na zwiedzanie północnej części wyspy oraz Parku Timanfaya. Po drodze udaliśmy się do Jardín de Cactus autorstwa Césara Manrique, jednak ze względu na wczesną porę miejsce to było jeszcze zamknięte.
Image

Zmierzając w kierunku parku Timanfaya zatrzymaliśmy się na kawę w uroczej miejscowości Teguise. Wiele dróg przypomina te ze Stanów.
Image



Jeśli chodzi o wejściówki do najciekawszych miejsc, warto kupić bilet łączony, jeżeli chce się zwiedzić więcej punktów. My wybraliśmy opcję 4 wejść w cenie 26 euro od osoby do :
1) Jameos del Agua,
Image

2) Cueva de los Verdes,
Image

3) Mirador del Río
Image

Image

4) Parku Timanfaya.
Image

Image

Największe wrażenie na nas zrobił Park Timanfaya, który jednocześnie jest największą atrakacją turystyczną na wyspie.

Kolejnego dnia udaliśmy się na zasłużone plażowanie.
Image

Dla amatorów lotnictwa polecamy wybrać się do miejscowości Playa Honda gdzie znajduje się ścieżka rowerowa przy samym lotnisku (można obserwować lądujące i startujące samoloty).
Image

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, nasza podróż również. Spakowani z samego rana wyruszyliśmy na lotnisko. Niestety bezpośredni autobus odjeżdżał o wiele za późno, żeby zdążyć na poranny lot do Düsseldorf-Weez. Skorzystaliśmy z dwóch linii autobusowych aby dojechać na lotnisko. Lot odbył się bez problemów. Na lotnisku w Düsseldorf-Weez mieliśmy 2h do kolejnego lotu do Warszawy. Około 20 zawitaliśmy ponownie w naszym ukochanym mieście.

Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

gaszpar 8 lipca 2013 00:00 Odpowiedz
Fajna relacja.
dmirstek 8 lipca 2013 03:46 Odpowiedz
Super!
marecki 8 lipca 2013 09:37 Odpowiedz
Przyjemna i praktyczna relacja, miło się czytało.
namteh 8 lipca 2013 09:42 Odpowiedz
z geograficznego punktu widzenia kanary to już afryka.tak jak hawaje to nie ameryka północna a w dawnych czasach indie to nie europa.dlatego proponuje przenieść tematy kanaryjskie do właściwszego działu :)
grzegorz40 8 lipca 2013 10:09 Odpowiedz
Przyjemnie mi się przeglądało; sporo niezłych zdjęć (kaktusy, zielone jeziorko) :)
gaszpar 8 lipca 2013 10:33 Odpowiedz
namteH napisał:z geograficznego punktu widzenia kanary to już afryka.tak jak hawaje to nie ameryka północna a w dawnych czasach indie to nie europa.dlatego proponuje przenieść tematy kanaryjskie do właściwszego działu :)W zasadzie to ja przeniosłem relację do "Europy" bo była wrzucona po porostu do działu relacji bez przypisania. Choć geografia mówi co innego to chyba jednak lepiej kanarom będzie w Europie. Latamy na dowód, są w UE, należą do Hiszpanii. Takie moje zdanie. Niekoniecznie poprawne geograficznie.
klapio 8 lipca 2013 14:08 Odpowiedz
Gaszpar napisał:namteH napisał:z geograficznego punktu widzenia kanary to już afryka.tak jak hawaje to nie ameryka północna a w dawnych czasach indie to nie europa.dlatego proponuje przenieść tematy kanaryjskie do właściwszego działu :)W zasadzie to ja przeniosłem relację do "Europy" bo była wrzucona po porostu do działu relacji bez przypisania. Choć geografia mówi co innego to chyba jednak lepiej kanarom będzie w Europie. Latamy na dowód, są w UE, należą do Hiszpanii. Takie moje zdanie. Niekoniecznie poprawne geograficznie.Ale idąc tym tropem to relacje z Gujany Francuskiej czy Falklandów też byś wrzucił w Europę ? ;)
gaszpar 8 lipca 2013 15:39 Odpowiedz
klapio napisał:Gaszpar napisał:namteH napisał:z geograficznego punktu widzenia kanary to już afryka.tak jak hawaje to nie ameryka północna a w dawnych czasach indie to nie europa.dlatego proponuje przenieść tematy kanaryjskie do właściwszego działu :)W zasadzie to ja przeniosłem relację do "Europy" bo była wrzucona po porostu do działu relacji bez przypisania. Choć geografia mówi co innego to chyba jednak lepiej kanarom będzie w Europie. Latamy na dowód, są w UE, należą do Hiszpanii. Takie moje zdanie. Niekoniecznie poprawne geograficznie.Ale idąc tym tropem to relacje z Gujany Francuskiej czy Falklandów też byś wrzucił w Europę ? ;) Przypisałbym je do Ameryki Południowej ;) Chcecie mieć kanary w subforum Afryka ?PS.Wcześniejsze relacje z kanarów również są w subforum Europa.
maczala1 9 lipca 2013 09:34 Odpowiedz
Niech Kanary zostaną tam gdzie są, ręce precz od Kanarów :)
maxima 9 lipca 2013 10:01 Odpowiedz
Myślę, że flightdiary potraktowałby Gujanę Francuską podobnie jak Martynikę czy Gwadelupę - lot w Europie :)
afc 9 lipca 2013 10:02 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja Odnośnie zdjęcia z jaskini Cueva de los Verdes, zastanawiam się po jakim czasie zorientowaliście się że tam nie jest tak głęboko , bo jak My byliśmy to niektórzy ludzie aż do samego końca naprawdę myśleli ze spadną :) Jeśli chodzi o Fuertę moim zdaniem El Cotillo rzeczywiście może nie jest fascynującą miejscowością ale plaże są naprawdę bardzo fajne , praktycznie nie ma ludzi , fala zawsze wysoka :) , no i na wzgórzu jest "ciekawa" rezydencja :)
michcioj 9 lipca 2013 10:23 Odpowiedz
el cotillo, to moje ulubione miejsce na fuerteventurze, piekna, magiczna rybacka wioska, i swietna plaza serferow, jest tam bosko :)
goral1 11 lipca 2013 09:48 Odpowiedz
AFC napisał:Bardzo fajna relacja Odnośnie zdjęcia z jaskini Cueva de los Verdes, zastanawiam się po jakim czasie zorientowaliście się że tam nie jest tak głęboko , bo jak My byliśmy to niektórzy ludzie aż do samego końca naprawdę myśleli ze spadną :) Jak tylko przewodnik zaczął opowiadać i mogliśmy się bliżej przyjrzeć, że to lustrzane odbicie. Ale pani, która dostała kamień do ręki aby rzucić w "otchłań", była przerażona efektem końcowym :)
kaviorwiki 7 lutego 2014 19:40 Odpowiedz
W jakim terminie byliście?Jaka temperatura?Zamierzam w tym roku odwiedzić Lanzarote.